„Bez wkładu Polaków, nie byłoby wolnej Europy” – Nasz wywiad z ministrem Janem Kasprzykiem, szefem Urzędu ds. Kombatantów

Maria Byczynski, British Poles: Witam, Panie ministrze. Gościmy dziś Pana w Londynie. Proszę powiedzieć naszym czytelnikom czemu zawdzięczamy tę wizytę?

Jan Kasprzyk: Po latach przerwy spowodowanej pandemią mam zaszczyt przyjechać znów do Londynu, do tego miejsca gdzie przez blisko pół wieku przechowywany był depozyt niepodległości, czyli to wszystko co było najważniejsze dla Polaków walczących o wolność i suwerenność i w czasie II wojny światowej, i w okresie powojennym. Cieszę się, że przy okazji tej wizyty, między innymi podczas podczas uroczystości w Instytucie Sikorskiego, będę mógł wyróżnić medalami Pro Bono Poloniae i Pro Patria osoby szczególnie zasłużone w środowisku polonijnym dla podtrzymywania tradycji niepodległościowej. A okazja jest druga taka, że jutro będziemy wręczać sztandar imienia generała Alfonsa Maćkowiaka dla szkoły polskiej w Oxfordzie. Sztandar, który miałem przyjemność ufundować i jutro społeczności szkolnej go przekazać.

MB: Jest Pan szefem Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych od 2017 roku. Proszę powiedzieć, czy zajmuje się urząd, który jest tak aktywnie reprezentowany przez Pana?

JK: Nie do końca. W grudniu 2015 roku zostałem zastępcą szefa Urzędu, w 2016 pełniącym obowiązki szefa, a w 2017 zostałem pełnoprawnym szefem. Aktywność Urzędu dotyczy głównie 2 aspektów życia naszych weteranów. Z jednej strony jest to codzienne niesienie im pomocy, związanej z zapewnieniem im godnego życia. Urząd posiada środki finansowe, które są przekazywane weteranom, kombatantom, osobom represjonowanym. To jest jeszcze ciągle, dzięki Bogu, dość liczne grono, bo dotyczy zarówno kombatantów wojennych, ale też ofiar represji, jak też działaczy opozycji antykomunistycznej i osoby represjonowane z powodów politycznych już w latach 60, 70 czy 80-tych.

Drugi aspekt to jest upamiętnianie naszej walki o niepodległość. Organizacja uroczystości rocznicowych, zjazdów kombatanckich, uroczystości dedykowanych naszym bohaterom tak aby – i tu zwracam na to szczególną uwagę – by pamięć o przeszłości budowała naszą tożsamość i budowała przyszłość. Staramy się również, żeby te uroczystości miały zawsze charakter wielopokoleniowy, żeby w jednym miejscu np. na Monte Cassino, gdzie obchody organizujemy od lat, stanął żołnierz generała Andersa, żołnierz Wojska Polskiego, policjant polski, harcerz polski, strzelec i to zarówno z kraju, jak i ze środowisk polonijnych. To jest bardzo ważne. Dbamy również o to, by uroczystości które upamiętniają czyn zbrojny Polaków w czasie II wojny światowej, miały charakter międzynarodowy. Walczyliśmy o wolność na wszystkich frontach II wojny światowej, a zatem przypominamy w takich miejscach. jak Monte Cassino, jak Ankona, Breda, Bolonia, Falaise, że bez wkładu Polaków, bez ich zaangażowania, nie byłoby wolnej Europy i wolnego świata. To jest bardzo ważne i staramy się w ten sposób naszą aktywność jako państwa polskiego przejawiać, przypominając, bo historia często ulega i wypaczeniom i celowemu zafałszowaniu, jak wielki był wkład Polaków w zwycięstwo wolności i zwycięstwo dobra nad złem w XX wieku.

MB: Jak w praktyce wygląda pomoc Urzędu dla kombatantów i osób represjonowanych?

JK: To jest codzienna pomoc, której udzielamy poprzez przekazywanie środków finansowych dla kombatantów, dla weteranów, dla działaczy opozycji antykomunistycznej w sytuacji, gdy są oni w trudnej życiowej, zdrowotnej, materialnej czy losowej sytuacji. Mamy specjalny fundusz, którego jesteśmy dysponentem, dzięki któremu możemy, na przykład, dofinansować remont mieszkania, aby dostosować je do potrzeb osoby z niepełnosprawnościami. Mamy program dofinansowujący zakup aparatów słuchowych. Mamy też program, który dofinansowuje zakup łóżek rehabilitacyjnych dla starszych osób. Warto wymienić też program dofinansowujący pobyty w sanatorium dla weteranów, by nie musieli na swoją kolej czekać 2 lata, bo po prostu mogą nie doczekać…

MB: Jak wysoki jest budżet przeznaczony na potrzeby weteranów?

JK: Podam to na przykładzie liczb, bo to nam pokazuje jak zmieniło się zaangażowanie państwa polskiego w tej materii. Gdy obejmowałem Urząd w 2015 roku, budżet państwa przeznaczony na pomoc dla weteranów i działaczy opozycji antykomunistycznej wynosił w skali roku 8 milionów złotych. W chwili obecnej ten budżet wynosi 135 milionów. Tak wzrosły środki!

MB: A jeszcze kombatantów jest mniej….

JK: A kombatantów jest mniej więc proporcjonalnie tych środków jest jeszcze więcej. W przypadku działaczy opozycji antykomunistycznej wprowadziliśmy regulację, która pozwala na ich wsparcie, jeżeli mają bardzo niskie emerytury. A często tak się działo, bo na przykład, z działaczami „Solidarności„, którzy tracili pracę i nie mieli lat wypracowanych w kraju do otrzymywania godnej emerytury. Wprowadziliśmy tak zwane „świadczenie wyrównawcze”, polegające na tym, że każdy działacz opozycji antykomunistycznej nie może mieć emerytury niższej niż 3 tysiące złotych. Bardzo wielu z nich miało emerytury wynoszące 1000-1200 złotych. To jest jeden z naszych większych sukcesów. Chodziło o to, by ci którzy walczyli o wolną Polskę, nie mieli gorszej sytuacji materialnej, niż ci, którzy ich ciemiężyli, czyli dawni esbecy.

MB: W jaki sposób Urząd współpracuje z Polonią w Wielkiej Brytanii, by promować i kultywować pamięć o polskich kombatantach? Niedługo wyłącznie na nas spoczywać będzie obowiązek przekazywania wiedzy o ich dokonaniach kolejnym pokoleniom.

JK: Chociażby moja obecność dzisiaj w Londynie jest dobrym przykładem, że staramy się współpracować i z organizacjami polonijnymi, zrzeszającymi Polaków poza granicami kraju, i z organizacjami kombatanckimi, które jeszcze działają. Ale działa to też w drugą stronę: staramy się, by uroczystości organizowane w Polsce były zaszczycane obecnością przez tych, którzy mieszkają za granicą. Tak było, na przykład, w 2018 roku, gdy po raz pierwszy w rocznicę wybuchu wojny zorganizowaliśmy największy światowy zjazd kombatantów. Ci weterani, którzy przybywali ze swoimi rodzinami lub opiekunami, oczywiście na koszt państwa polskiego, często po raz pierwszy od czasu wojny i emigracji, mogli znaleźć się w kraju. Ta współpraca jest bardzo żywa. Jesteśmy często też pośrednikiem w relacjach z Pełnomocnikiem do Spraw Polonii Ministrem Janem Dziedziczakiem w różnych kwestiach dotyczących Polonii. Bo prawda jest taka, że tak jak Pani redaktor przed chwilą powiedziała, za chwilę nie będzie żywych świadków historii, będą tylko spadkobiercy, którzy muszą tę tradycję kontynuować.

MB: Na Wyspach nadal żyje wielu polskich weteranów z czasu II wojny światowej. Polscy żołnierze walczyli od pierwszego do ostatniego dnia trwania tej wojny. Niektórzy z tych weteranów, jak Otton Hulacki, Jan Stangryciuk, czy Mieczysław Frąckiewicz mają ponad 100 lat. Co można zrobić, aby zwiększyć świadomość społeczną w Polsce i za granicą na temat wkładu polskich sił zbrojnych i wsparcia aliantów w czasie II wojny światowej?

JK: Wszyscy robimy co możemy. Nie tylko nasz Urząd, ale też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytut Pamięci Narodowej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ważne jest, by o historii mówić współczesnymi środkami wyrazu. Bo to przyciąga pokolenie młodych ludzi.

MB: Czyli media społecznościowe?

JK: Media społecznościowe, strony internetowe. IPN robi na przykład komiksy, robi gry, które są bardzo chwytliwe dla młodego pokolenia. Te działania od pewnego czasu są też anglojęzyczne, bo ważne jest by wyjść z przekonywania tylko Polaków o swojej historii i wielkości. To przyniesie kiedyś owoce.

Natomiast jeśli chodzi o nasze działania, to obecność żywych świadków historii w takich miejscach, jak Monte Cassino, Ankona, Breda, Izrael potwierdza, jaki naprawdę był wkład Polaków. Wtedy trudno jest przekłamywać polskie dzieje. Obecność Polaków i świadków historii w takich miejscach procentować będzie na następne pokolenia. Obecność, na przykład w Jerozolimie, Tel Awiwie i w ogóle w Izraelu polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata  jest kolejnym takim przykładem. My już 3-krotnie organizowaliśmy tam zjazdy Polaków, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej. Gdy oni pojawiają się w Instytucie Yad Vashem, naprawdę trudno jest przekłamywać historię!

MB: W Polsce pojawiają się ostatnio kontrowersje dotyczące ustawy dekomunizacyjnej. Jak Pan minister ocenia skutki tej ustawy dla społeczeństwa i jakie są dalsze plany rządu w tym zakresie?

JK: To jest element oczyszczenia przestrzeni publicznej z symboli komunistycznych. Ta ustawa obowiązuje już od pewnego czasu i jest wypełniana. Dla mnie to jest rzecz oczywista: jeśli uznamy, że komunizm był tak samo zbrodniczym systemem jak narodowy socjalizm niemieckiej III Rzeszy, to w dyskusji czy pomnik sowiecki czy komunistyczny powinien stać jako „świadectwo historii”, należałoby odwrócić sytuację i spytać „czy pomnik niemiecki, dowód niemieckiej okupacji, powinien istnieć jako świadectwo historii?”. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się przecież upierał, że Plac Piłsudskiego powinien się nazywać Adolf Hitler Platz, bo tak się nazywał w czasie wojny. Dlatego jeżeli są jeszcze ulice, place, skwery, pomniki, które sławią tych, którzy tutaj instalowali system komunistyczny, to po prostu muszą zniknąć.

MB: Półtora roku temu, z inicjatywy portalu British Poles i Polonii brytyjskiej, zostało ofiarowane popiersie generała Władysława Andersa do głównego muzeum armii na Wyspach – National Army Museum. To pierwszy przypadek w historii, by pomnik polskiego dowódcy trafił do brytyjskiego muzeum. Jego odsłonięcia dokonała córka generała – ambasador Anna Maria Anders. Czy w czasie swojej wizyty ma Pan zamiar odwiedzić to niezwykle ważne miejsce na mapie polskiego Londynu?

JK: Nie wiem, czy przy okazji tej bytności dam radę, ale na pewno następnym razem. Po 3 latach przerwy wznawiamy aktywność i mam nadzieję, że jeszcze wielokrotnie zagoszczę w Londynie. Bardzo bym chciał zobaczyć to popiersie, zwłaszcza dlatego – i to podkreślmy – że jest to pierwszy pomnik/popiersie upamiętniający generała Andersa na Wyspach Brytyjskich w przestrzeni pozapolskiej. To jest niezwykle cenne i dlatego chyle tu czoła przed pomysłodawcami i realizatorami, bo bez generała Andersa zwycięstwa alianckiego w II wojnie światowej, a przynajmniej na Półwyspie Apenińskim, by nie było. I to są takie chwile kiedy możemy wprost powiedzieć: „Europo, Wielka Brytanio, swoją wolność zawdzięczasz takim ludziom, jak generał Anders. Musisz o tym pamiętać”. I to popiersie o tym przypomina!

MB: Dziękujemy za te słowa i oczywiście za wywiad.

Rozmawiała Maria Byczynski

Zdjęcia: British Poles

Od Redakcji: Poniżej wystąpienie ministra Jana Kasprzyka w trakcie uroczystości wręczenia medali Pro Bono Poloniae i Pro Patria szczególnie zasłużonym działaczom polonijnym w Wielkiej Brytanii. Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, 3 marca 2023 roku.

 

 

 

 

Zobacz również