Polka z Londynu otrzymała prestiżową nagrodę BBC za organizację pomocy dla Ukrainy

Z Magdą Harvey spotykamy się w przepięknych wnętrzach kawiarni będącej sercem życia polonijnego – Ognisku Polskim w Londynie. Magda jest znana w środowisku polonijnym jako właścicielka Klubu Orła Białego na Balham, jednego z kulturalnych ośrodków życia polonijnego na mapie Londynu. Od czasu inwazji rosyjskiej, klub stał się centrum organizowania pomocy dla uciekinierów z ogarniętej wojną Ukrainy. Pomoc ta przybrała tak niewyobrażalne rozmiary, że o inicjatywie Magdy i White Eagle Appeal pisały największe brytyjskie gazety, ekipy telewizyjne przyjeżdżały robić reportaże, a przed klubem pojawiły się niewyobrażalne tłumy ludzi oferujących pomoc.

Przed kilkoma dniami Magda dostała bardzo prestiżową nagrodę “Make a difference” przyznawaną przez BBC Radio London. Nie była to pierwsza nagroda, ale na pewno jedna z najważniejszych, będąca poniekąd ukoronowaniem zaangażowania Magdy w pomoc uchodźcom na skalę wręcz bezprecedensową.

Maria Byczynski, British Poles: Gratulujemy nagrody BBC, to naprawdę wielki sukces i zdajemy sobie sprawę, że zapracowałaś na niego wielkim oddaniem i wysiłkiem. Jak do tego doszło?

Magda Harvey: Zaczęło się niewinnie. Gdy dowiedziałam się o inwazji rosyjskiej na Ukrainę zareagowałam natychmiast. Zamieściliśmy ogłoszenie na Facebooku na stronie Klubu Orła Białego informujące, że organizujemy zbiórkę pomocy humanitarnej dla ludzi uciekających z Ukrainy. To było 25 lutego. Zbiórka miała się zacząć w niedzielę 27-go. Plan był taki, że załadujemy tira lub dwa z pomocą dla uchodźców i akcja się skończy.

BP: Dla kogo konkretnie była skierowana ta pomoc?

MH: Ta pomoc pierwotnie miała być przeznaczona dla matek z dziećmi. To był mój pierwszy odruch, gdy zobaczyłam w polskiej telewizji reportaże pokazujące kolejki matek z dziećmi ciągnące się kilometrami. One stały nie mając ze sobą prawie nic. Pomyślałam sobie, że jeśli na granicy stoi kilkaset tysięcy ludzi i zapowiada się publicznie że z Ukrainy ucieknie kilka milionów ludzi, to przecież w Polsce nawet nie ma miliona kołder! Jak ludzie będą spać w lutym? Kobiety nie mają pieluch dla dzieci, ubrań na zmianę, żadnych środków higienicznych. A te kołdry w sklepach się skończą w ciagu 24 godzin!

BP: Jaka była reakcja na Twój post?

MH: Ten jeden, jedyny post został powielony ponad tysiąc razy w ciągu pierwszych 24 godzin. Akcja miała się rozpocząć w niedzielę rano o 11. Gdy przyjechałam do klubu o 9, znalazłam masę rzeczy, które ludzie zostawili przed wejściem i na parkingu już w nocy. O 11.15, chwilę po oficjalnym uruchomieniu zbiórki już mieliśmy 400-metrową salę zapełnioną do połowy wysokości, a o 13.40 było tak strasznie dużo ludzi, że ktoś zaczął kierować ruchem. Już nie wpuszczaliśmy ludzi, wolontariusze odbierali worki i przekazywali do środka. Kolejka stała na zewnątrz aż do stacji metra Balham!

Poszłam na pierwsze i piętro i nie byłam w stanie uwierzyć swoim oczom widząc, co się dzieje na zewnątrz. Wtedy byłam bliska załamania nerwowego, dostałam ataku paniki i pomyślałam: “Boże, jak to wszystko opanować?” Kilka minut później ktoś przyszedł powiedzieć, ze przyjechało BBC. Za chwilę ITV, potem Sky News, Al Jazeera, jedna stacja za drugą. Publikowali to na bieżąco w wiadomościach.

https://twitter.com/tootingnewsie/status/1498714768122818564?s=20&t=zlK5VdOCrXPvmMJj_aHyqg

BP: A ludzi przybywało?

MH: Tak! Ludzie stali w kolejce po kilka godzin. W niedzielę udało nam się zamknąć drzwi dopiero o 2 w nocy. Musieliśmy wnieść wszystkie rzeczy do środka, by nie zostały na zewnątrz.

MB: Kiedy wysłaliście pierwszy transport?

MH: Pierwszy tir był z Ukrainy, wykorzystaliśmy go, by nie wracał na pusto. Załadowaliśmy go ręcznie na parkingu klubu. 22 tony towaru! 28 lutego zaczęliśmy o 18 i skończyliśmy o 22. To był sznur kilkudziesięciu wolontariuszy pracujących bez wytchnienia.

MB: Czy media dalej się interesowały się akcją?

MH: O tak! Nie pamiętam, drugiego lub trzeciego dnia przyjechało BBC z programu śniadaniowego ‘Breakfast’ o godzinie 6 rano. Przekazałam im swój apel, by przynosić rzeczy potrzebne tym, którzy stracili wszystko w ciągu jednej minuty, a nie przedmioty będące wynikiem czyszczenia szafy. Apel poszedł w świat i otworzył puszkę Pandory, w tym pozytywnym wydaniu. Na następny dzień zaczęły przyjeżdżać całe vany, karetki, autobusy i to nie z Londynu, ale z całej Anglii. Z Manchesteru, Edynburga, Liverpoolu. Po 4 dniach zrobiliśmy system rezerwacji dla pojazdów wjeżdżających na parking. Każdy dostawał swoje 20 minut na wjazd i rozładunek, my sortowaliśmy towar.  Było jak w prawdziwym magazynie, mieliśmy sekcję leków, pościeli (kołdry i poduszki), ubrań dla kobiet, mężczyzn i dzieci, apteczek pierwszej pomocy, kosmetyków. Z drugiej strony parkingu vany odbierały posortowany towar i zawoziły do naszego magazynu w Croydon, gdzie mamy komercyjny magazyn z wózkiem widłowym, placem dla tirów i mogliśmy profesjonalnie ładować towar.

MB: Ilu mieliście wtedy wolontariuszy?

MH: Różnie. Na początku nawet 300-400 dziennie. Tego się na da opisać, trzeba by to zobaczyć na własne oczy. Organizacja była fantastyczna. Każdy przedmiot, pudełko, karton były opisane w języku polskim, ukraińskim i angielskim. Wszystko było posortowane.

BP: Jak duże były transporty?

MH: Na początku ładowaliśmy dziennie 5 tirów. Każdy liczył 22 tony, czyli 110 ton dziennie wysyłaliśmy codziennie przez pierwsze dwa tygodnie. Oprócz ciężarówek ładowaliśmy tez vany. Ledwo pamietam ten czas. Wiem, że zaczynałam o 7 rano a kończyłam o 2, 3, czasem nawet 4 w nocy.

BP: I wtedy dostałaś nagrodę od Borisa Johnsona?

MH: Po 3 lub 4 tygodniach Boris Johnson przysłał swoją ekipę medialną, która bardzo uczciwie zrobiła nagranie. Zostałam wkrótce zawiadomiona, że otrzymałam wyróżnienie “Points of Light” – jest to nagroda dla ludzi, którzy wyróżniają się, inspirują i zrobili coś niezwykłego w swoim środowisku. Zostałam zaproszona do siedziby rządu na 10, Downing Street, gdzie premier osobiście wręczył mi wyróżnienie.

BP: Co najbardziej Ci zapadło w pamięć z całej akcji?

MH: Najpiękniejsze dla mnie było to, że zjednoczyliśmy ludzi. Słychać było wszystkie języki świata wśród darczyńców i wolontariuszy. Ta akcja była niezwykle spontaniczna, a przy tym efektywna. Była matka z 3-miesięcznym dzieckiem w nosidełku i pamiętam, że ona cały dzień stała z przodu z tym dzieckiem i sortowała. Był też starszy Pan o lasce, który uparł się by dać nam 20 funtów (tyle miał w portfelu). Trzęsącą się ręką wręczył mi banknot mówiąc: “To jest moim obowiązkiem, by was wesprzeć”. On się popłakał, ja się popłakałam. To są momenty, których nie da się zapomnieć.

BP: Jak sytuacja wygląda na dzień dzisiejszy?

MH: Zarejestrowaliśmy organizację White Eagle Appeal. Nadal prowadzimy zbiórkę, jesteśmy otwarci 5 dni w tygodniu, od wtorku do soboty. Na co dzień pracuje kilku wolontariuszy. Jeśli spodziewamy się dostawy vana lub załadunku tira, to wtedy informujemy wolontariuszy na WhatsApp i wtedy zgłasza się więcej osób.

BP: Powiedz proszę naszym czytelnikom coś więcej o nagrodzie “BBC Make a difference”, którą dostałaś kilka dni temu. To naprawdę powód do dumy!

MH: Nominacje były do 30 marca, zaraz na początku akcji. Było 8 kategorii. Jedną z nich jest “Together”, wręczana za przełamywanie barier i łączenie ludzi z różnych środowisk dla wspólnej sprawy, czyli dokładnie to, co miało miejsce u nas. Sama nominacja była dla mnie wielkim zaszczytem! Poza tym nagród było więcej w ciągu tych 7 miesięcy. White Eagle Appeal wszedł do finału “National Business Award” w kategorii Non-profit, ale zwycięzcy będą ogłoszeni dopiero na początku grudnia więc trzymajcie kciuki!

BP: Czy ktoś z Polski lub z polskiego rządu kiedykolwiek się z Tobą skontaktował? Pogratulował Ci, odwiedził w klubie?

MH: Nie, nigdy. Natomiast polski ambasador Piotr Wilczek był w klubie 2 razy. Był juz w drugim tygodniu akcji, potem przyjechał raz jeszcze na koncert charytatywny. I teraz, po otrzymaniu nagrody BBC, dostałam piękny list z gratulacjami.

BP: Czy zechciałabyś nam coś o sobie powiedzieć? Jesteś taka skromna, a dokonałaś rzeczy wielkich. Jestem przekonana, że nasi czytelnicy chcieliby się dowiedzieć, jak się znalazłaś w Wielkiej Brytanii.

MH: Przyjechałam kawał czasu temu, w 1991 roku, na kurs języka angielskiego. Najpierw miałam być rok, potem zostałam jeszcze rok. Wróciłam do Polski, ale jakoś nie mogłam się odnaleźć i po 4 tygodniach byłam z powrotem w Londynie. Założyłam rodzinę, stworzyłam prężną i rozpoznawalną firmę. Odwiedzam Polskę często i gdy widzę kolejki w Warszawie czy Krakowie  przy centrach pomocy wiem, że nie możemy przestać i musimy kontynuować naszą akcję.

BP: A czego potrzebujecie na dzień dzisiejszy?

MH: Potrzebujemy konkretnego wsparcia. Datków w postaci środków czystości, leków przeciwbólowych, wszystkiego co ratuje życia, jak opaski uciskowe, bandaże. Też jedzenie długoterminowe, może być w puszkach, ryż, kasza, makaron. Na wschodzie Ukrainy infrastuktura jest zniszczona, masa ludzi nie ma prądu i gazu, podgrzewa jedzenie na przenośnych kuchenkach gazowych. Potrzebne są śpiwory, ciepłe kołdry, karimaty, materace dmuchane. Oczywiście środki higieny osobistej. Tak naprawdę najmniej potrzebne są ubrania. Kto nie może nic przywieźć, to mamy stworzoną Amazon wish list, gdzie można coś zamówić i zostanie wysłane bezpośrednio do nas. Bez opłat i prowizji można dokonać wpłaty bezpośrednio na konto organizacji: White Eagle Appeal, numer konta dostępny jest na naszym Facebooku tutaj. Kolejną formą wsparcia jest zbiórka na naszej stronie White Eagle Appeal lub na na gofundme, gdzie można dokonać wpłaty tutaj.

BP:  Czy jesteś dumna ze swoich osiągnięć? Masz satysfakcję? Co chciałabyś przekazać naszym czytelnikom, aby zachęcić ich do takich społecznych działań??

MH: Odczuwam więcej pokory niż satysfakcji. Ja całe życie jestem pełna pokory. Wychodzę z założenia, że im więcej dajesz, tym więcej dostajesz. To jest piękne, że w naszej akcji wszyscy ludzie są wolontariuszami. Każdy z nich pracuje bez wynagrodzenia, niektórzy od 7 miesięcy, kierowani potrzebą serca. To jest tak budujące, ze gorąco zachęcam wszystkich do współpracy! Śledźcie White Eagle Appeal na Instagramie, Facebooku, Twitterze i Linkedin.

BP: Dziękuję za wywiad i z całego serca gratuluję w imieniu naszych czytelników. Trzymamy kciuki!

MH: Dziękuję i do zobaczenia na Balham!

Rozmawiała: Maria Byczynski

Zdjęcia: Facebook White Eagle Appeal i prywatne archiwum Magdy Harvey.