„Czuję się Polakiem i jestem z tego dumny” – Nasz wywiad z Janem Lisieckim, wybitnym polskim pianistą z Kanady

29-letni Jan Lisiecki to urodzony w Kanadzie pianista klasyczny polskiego pochodzenia. Urodził się w Calgary w Kanadzie, a studiował w Toronto. Jan ma polskich rodziców, koncertuje na całym świecie, posiada polski paszport, płynnie mówi po polsku i zawsze podkreśla, że czuje się Polakiem. W swojej ponad dziesięcioletniej karierze ściśle współpracował z czołowymi orkiestrami i dyrygentami na całym świecie. W ramach obchodów Dnia Kanady w 2010 roku Lisiecki wystąpił przed królową Elżbietą II i 100-tysięczną publicznością na Wzgórzu Parlamentarnym w Ottawie.

W ubiegłym roku Jan wystąpił na BBC Proms w Royal Albert Hall w Londynie. Wraz z orkiestrą BBC zagrał III Koncert fortepianowy Beethovena z taką perfekcją i zaangażowaniem, że publiczność domagała się bisów! I, jak można się było spodziewać, grał Chopina… W tym roku wystąpił w Wigmore Hall z zapierającym dech w piersiach programem wszystkich preludiów Chopina, z udziałem Bacha, Rachmaninowa, Góreckiego i Szymanowskiego. Sala była pełna (koncert został wyprzedany z dużym wyprzedzeniem), a publiczność zgotowała Janowi prawdziwą owację na stojąco.

Występ Jana Lisieckiego na Proms, Royal Albert Hall, 26 lipca 2023. Zdjęcie: British Poles

Jan Lisiecki został opisany przez BBC Music Magazine jako „być może najbardziej kompletny pianista swojej epoki”. Postanowiliśmy poprosić Jana o wywiad, aby przybliżyć naszym czytelnikom postać tego wyjątkowego artysty.

Maria Byczynski: Miałam zaszczyt już 2 razy być na Twoich recitalach. Pierwszy raz to było rok temu, kiedy na BBC Proms zagrałeś 3 Koncert Beethovena z orkiestrą…. Owacja była wielka i na bis zagrałeś oczywiście Chopina. Drugi koncert odbył się kilka dni temu w Wigmore Hall i repertuar był bardzo różnorodny. Zagrałeś fantastycznie, reakcja publiczności była entuzjastyczna. Udało nam się spotkać po koncercie i porozmawiać. Dodam dla naszych czytelników, że rozmowa odbyła w języku polskim. Powiedz parę słów o sobie.   

Jan Lisiecki: Urodziłem się w Kanadzie, ale moi rodzice są z Polski więc czuje się Polakiem i jestem z tego bardzo dumny. Dzięki moim rodzicom nauczyłem się języka polskiego. Zawsze jeździłem do Polski na wakacje i to na kilka tygodni. Jeżdżę po świecie i bardzo dużo koncertuję, ale cieszę się jak mam recital w Polsce, bo czuję się tu jak w domu.

MB: Kiedy zacząłeś grać na fortepianie?

JL: Zacząłem grać jak miałem 5 lat. Rodzice ogromnie mnie wspierali. Nie wywierali jednak na mnie presji, nie było żadnych radykalnych pomysłów z ich strony. Mama nie słuchała Mozarta będąc w ciąży (śmiech). W tym czasie zajmowałem się szeregiem innych rzeczy, jak jazda na nartach czy pływanie.

Pełna sala na występie Jana Lisieckiego na Proms, Royal Albert Hall, 26 lipca 2023. Zdjęcie: British Poles

MB: A jak, Twoim zdaniem, należy motywować dzieci do edukacji muzycznej? Mówisz, by jednak tej presji nie wywierać?

JL: Trzeba je wspierać, ale też wymagać by było trochę dyscypliny. Żeby osiągnąć sukces, to ta praca musi być. Te tak zwane 10 tysięcy godzin trzeba odrobić. Tego nie można przeskoczyć. Nie można zostać medalistą trenując kilka godzin dziennie. Ja lubiłem grać, rodzice nie musieli mnie namawiać. Miałem ambicje, żeby nauczyć się jakiegoś utworu, potem gdzieś go zagrać. Dla mnie to była atrakcja, że w wieku na przykład 10 lat mogłem podróżować, pojechać gdzieś na koncert. 

MB: A kiedy zagrałeś swój pierwszy koncert z orkiestrą?

JL: Jak miałem 9 lat w Calgary. W tym konkursie byłem najmłodszy. Potem było mi łatwiej, bo nie musiałem się zmuszać do gry. Miałem wyznaczone cele. I tak się zaczęło, od tamtego momentu aż do dziś…

MB: A jeśli chodzi o Chopina, kiedy usłyszałeś go pierwszy raz? Pamiętasz?

JL: Bardzo wcześnie. Rodzice mieli płyty Chopina w domu. Muzyka stanowiła dużą część naszego życia. Ale był też jazz, pop, rock. Na pewno płyta Krystiana Zimermana była dla mnie inspirująca.

Wigmore Hall. 18 lipca 2024. Zdjęcie: British Poles

MB: W jakieś najbardziej prestiżowej sali grałeś? Lub gdzie byś marzył, by zagrać? 

JL: To bardzo trudno określić Każdy kraj ma takie swoje wyjątkowe sale. W Londynie są nawet dwie. Royal Albert Hall jest ogromna. Z kolei Wigmore Hall jest maluśka, to chyba jedna z najmniejszych sal, w jakich grałem. Tak naprawdę to grałem już wszędzie, został mi tylko Walt Disney Hall w Los Angeles. Ale przecież ciągle się budują jakieś nowe sale! Na pewno czeka mnie jeszcze wiele fajnych przygód!

MB: Na jakich fortepianach zwykle koncertujesz?

JL: Głównie na Steinwayu, bo to w tej chwili jest standard na świecie. Jak się gra około 100 koncertów rocznie, a czasem nawet więcej, to ta znajomość fortepianu bardzo pomaga. W Steinwayu wiem czego się spodziewać i to mi bardzo ułatwia granie. 

MB: Chciałam Cię zapytać o interpretację utworów, które grasz. Wiadomo, że inaczej grałeś pewne utwory na przykład 10 lat temu, a inaczej teraz. Czy ta interpretacja zmienia się z wiekiem?

JL: Naturalnie. Interpretacja to jest coś płynnego. W utworach nie ma perfekcji. Nie można osiągnąć doskonałości w wykonaniu. Może słuchacze mają swoje ulubione, wręcz idealne wykonanie utworu, ale dla nas, muzyków, to nie istnieje. Moje interpretacje na pewno się zmieniają na przestrzeni lat.

MB: Przy tej okazji chciałam Cię spytać o interpretacje dyrygentów. One też są różne. Czy są dla Ciebie pomocne?

JL: To zależy. Jeśli są różne, bo dyrygent ma jakiś obłędny pomysł i różną koncepcję utworu, to bardzo mi to pomaga. Ale jeśli dyrygent nie wie co robi, albo jest nieprzygotowany, to wtedy muszę korzystać ze swojego doświadczenia, żeby sytuację opanować. Bycie dyrygentem to jest trochę taka czarna magia. Szuka się inspiracji tych 100 osób, które są na scenie, zrozumienia muzyki, interpretacji, energii. Są dyrygenci którzy mają swoje duże ego i pokazują swoje osobiste emocje, a są tacy którzy są skupieni i profesjonalni. Dla mnie najważniejsze jest, by dyrygent służył muzyce.

MB: A czy myślałeś kiedyś, by zagrać z solistą?

JL: Jako dyrygent? Nie…

Jan Lisiecki z wiernymi słuchaczami. Autorka wywiadu druga z lewej strony. Wigmore Hall. 18 lipca 2024. Zdjęcie: British Poles

MB: Ja tu konkretnie myślę byś zagrał z genialnym polskim kontratenorem Jakubem Józefem Orlińskim. 

JL: Tak znam! Z nim bardzo bym chciał! On się cieszy dużym respektem w świecie muzycznym.

MB: Grasz zawsze z zamkniętymi oczyma. Domyślam się, że to pozwala Ci się skoncentrować? Jak to jest w ogóle fizycznie możliwe?

JL: Może nie zawsze, ale często (śmiech). To oczywiście kwestia przyzwyczajenia, ale wydaje mi się, że najważniejsze jak się gra to jest by to słyszeć. Patrzenie nie jest takie istotne. Co ma w sumie zobaczyć? Wiem dokładnie gdzie są wszystkie klawisze na fortepianie!

MB: A jak zrobisz błąd?

JL: Błędy się przytrafiają każdemu, bez dwóch zdań. Ale grę się kontynuuje. 

MB: A jak grasz i słyszysz, że komuś zadzwoni telefon?

JL: Gram dalej. Oczywiście, do każdej sytuacji trzeba podejść indywidualnie. Lepiej jest nie przerywać gry, nie robić afery. Skupienie i doświadczenie są najważniejsze. Gdybym przerwał i zaczął grać od nowa, to atmosfera byłaby zepsuta. Magia na pewno byłaby stracona. Ostatnio na koncercie we Frankfurcie włączył się alarm na sali. Wszyscy byli źli… Fajnie jest jak jest spokój i publiczność mi w tym towarzyszy. 

Wigmore Hall. 18 lipca 2024. Zdjęcie: British Poles

MB: A kto jest Twoim ulubionym kompozytorem?

JL: A, to jest najtrudniejsze pytanie. Naturalnie uwielbiam Chopina. Jak go gram to czuję emocje. Ale nie mogę powiedzieć, że jest moim ulubionym kompozytorem. Nie wyobrażam sobie życie bez Bacha, Beethovena, Rachmaninowa, Griega czy Schumana…  

MB: Czy Twoi przyjaciele to głównie muzycy? 

JL: Mam wielu znajomych i przyjaciół muzyków. Ale moi najbliżsi przyjaciele są spoza tego kręgu. Bardzo lubię podróże więc mam sporo przyjaciół którzy też to kochają. 

MB: A Twoje pasje?

JL: Podróże, jak już wcześniej wspomniałem. Kontakt z naturą. Zimą narty, latem spacery, wyprawy w dzicz kanadyjska, by znaleźć ciszę i spokój. Mam wiele pasji, po prostu cieszę się życiem!

MB: Żyjesz ciągle na walizkach. Gdzie jest Twój dom? 

JL: Dom jest Calgary i w Poznaniu. Tu się czuję u siebie. 

Już po koncercie. Wigmore Hall. 18 lipca 2024. Zdjęcie: British Poles

MB: Ogromnie dziękujemy za Twoje występy i za wywiad. Powiedz naszym czytelnikom kiedy następny raz będą mogli Cię wysłuchać na Wyspach?

JL: W kwietniu 2025 roku wystąpię aż 2 razy w Wielkiej Brytanii. Za każdym razem będę grał Beethovena z London Philharmonic Orchestra, raz w Eastbourne i raz w Royal Festival Hall w Londynie. Bilety już są w sprzedaży więc serdecznie zapraszam!

MB: Ogromnie dziękujemy i do zobaczenia!

Rozmawiała: Maria Byczynski

Zdjęcia: British Poles

Zdjęcie główne: www.janlisiecki.com

 

 

 

 

Zobacz również