Kpt. Eugeniusz Niedzielski, ostatni żyjący żołnierz gen. Maczka, kończy 102 lata

Kapitan Eugeniusz Niedzielski, ps. „Nead”, jest ostatnim żyjącym żołnierzem 1. Polskiej Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Od czasów wojny mieszka w Londynie. Z okazji jego 102. urodzin odwiedziliśmy go, by złożyć gratulacje. Pan kapitan podzielił się z nami swoimi wspomnieniami ze szlaku bojowego, który przeszedł wraz ze swoją dywizją, oraz doświadczeniami z życia na emigracji w Anglii.

Przy tej okazji przeprowadziliśmy wywiad, aby przekazać naszym czytelnikom jego życiową mądrość i wspomnienia. Weterani w tym wieku to już nieliczni świadkowie II wojny światowej. Każde ich słowo ma wagę dokumentu.

Maria Byczynski, British Poles: Panie Eugeniuszu, kończy Pan 102 lata. Ponad 250 000 Polaków z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie walczyło przeciwko Niemcom podczas II wojny światowej. Pan był jednym z nich. Nasi czytelnicy są bardzo ciekawi Pana wspomnień. Proszę powiedzieć, gdzie się Pan urodził?

Eugeniusz Niedzielski: Z tego, co pamiętam co mówiła mi matka, urodziłem się 1 września 1923 roku w mieście Dubno na Wołyniu. Dziś to Ukraina. Gdy w 1940 roku przyszli Sowieci, mama zabrała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, głównie jedzenie i ciepłe ubrania. Nie zachowały się żadne dokumenty poświadczające moje miejsce urodzenia. Dlatego do dziś nie mam polskiego obywatelstwa.

MB: Czy miał Pan rodzeństwo?

EN: Miałem dwie młodsze siostry. Ojciec był żołnierzem, służył w Legionach. Walczył w Bitwie Warszawskiej 1920, zwanej Cudem nad Wisłą. Rosjanie go schwytali i chcieli zabić, ale jego brat dowiedział się, gdzie go przetrzymują, i go uwolnił. Uciekliśmy do Beresteczka, gdzie mieszkało wielu Polaków. Tam ojciec otrzymał ziemię. Po jego śmierci mama została sama z trójką dzieci. Ja miałem 14 lat i pomagałem jej w gospodarstwie. Niestety, wybuchła wojna, a Stalin nakazał palić domy i sady. We wrześniu 1939 roku rozpoczęły się deportacje Polaków.

MB: Kiedy zostaliście wysłani na Syberię?

EN: 10 lutego 1940 roku – ja, mama i dwie siostry, w wieku 9 i 12 lat. Były takie małe. Mieliśmy godzinę na spakowanie. Pod bronią przewieziono nas saniami na stację, gdzie czekał długi pociąg – około 20 wagonów bydlęcych. Załadowali nas do wagonu, w podłodze zrobili dziurę, by się załatwiać. Jechaliśmy w strasznym zimnie przez dwa tygodnie. Rosyjska zima… Dziś już takich zim nie ma.

MB: Dokąd dotarliście?

EN: Do ostatniej stacji kolejowej, do osady zbudowanej wcześniej przez deportowanych Ukraińców. Tam pracowaliśmy przy wyrębie lasu. Byliśmy całkowicie odcięci od świata, nie wiedzieliśmy nic o wojnie. Nawet prądu nie mieliśmy.

MB: Jak długo tam byliście?

EN: Do połowy 1941 roku. Wtedy Rosjanie ogłosili, że jesteśmy wolni na mocy porozumienia Sikorski-Majski z 30 lipca 1941 roku. Tworzyli wojsko. Pieszo poszliśmy do stacji, kilka dni szliśmy. Stamtąd pojechaliśmy do Kazachstanu, a potem do Uzbekistanu. Zgłosiłem się do wojska, ale nie chcieli mnie przyjąć. Było dwóch oficerów – jeden polski, a drugi rosyjski. Polski oficer, będący częścią komisji werbującej żołnierzy do armii, mnie przyjął, ale Rosjanin powiedział: „Smarkaczu, uciekaj”.

Mama mnie znalazła, jak płakałem, napisała coś po rosyjsku i następnego dnia wróciłem do komisji. Inny oficer mnie przyjął. Pociągiem pojechaliśmy do Persji, potem do Palestyny. Tam czekaliśmy kilka miesięcy, aż załadowano nas na statek, który przez Kanał Sueski zawiózł nas do Durbanu w Afryce Południowej. Tam szukano ochotników i się zgłosiłem. W końcu dotarłem do małej wioski w Szkocji, gdzie były tylko cztery baraki. Zacząłem się uczyć w szkole dla mechaników. Po kilku miesiącach skierowano mnie do 10. Brygady Kawalerii Pancernej pod dowództwem generała Maczka.

W Szkocji przeszliśmy bardzo intensywne szkolenie i treningi. Byliśmy znakomicie wyszkoleni jadąc do Francji. W 1944 roku zabrano nas do Anglii, a potem na front we Francji. Wylądowaliśmy w Caen w czerwcu – nasze wojsko było pierwsze. Później przyjechali Amerykanie i Kanadyjczycy. Generał Maczek powiedział do Wojska Polskiego: „Nie walczymy za Polskę. Walczymy za wolny świat i wolną Europę, bo Polska jest zdradzona”.

Na początku byłem starszym strzelcem, ale w Caen kierowca czołgu zachorował i trafił do szpitala. Mając prawo jazdy ze Szkocji na wszystkie pojazdy wojskowe, przejąłem czołg i prowadziłem go aż do Niemiec. Przemierzyliśmy cały szlak – od Falaise, przez Belgię, Holandię – aż do portu Wilhelmshaven, gdzie Niemcy się poddali. Do marca 1947 roku służyłem w 1. Dywizji Pancernej na terenie Niemiec.

MB: Wrócił Pan do Anglii?

EN: W Bredzie mogliśmy zostać i mieszkać za darmo. W podziękowaniu za wyzwolenie miasta otrzymaliśmy honorowe obywatelstwo. Niektórzy zostali. Do komunistycznej Polski nie można było wrócić – mama ostrzegała mnie w listach, że nic dobrego na mnie tam nie czeka. Wróciłem do Anglii. Korespondowałem z mamą i siostrami. Kobiety też musiały opuścić Rosję – tysiące z nich. Mama, mając 33 lata, wyjechała do Persji, a potem do Meksyku, płynąc statkiem przez Australię i Nową Zelandię. W Kalifornii amerykańskie wojsko pilnowało pasażerów z karabinami, by nie uciekli z okrętu ani z pociągu.

MB: Jak zostaliście przyjęci w Anglii?

EN: Wówczas w Anglii rządziła Partia Pracy, tak jak dziś. Nie chciała ani Polaków, ani polskiego wojska. Dopiero Churchill ich przekonał. Polacy nie chcieli iść do kopalni, ale nie mieli wyboru. Nawet generał Maczek został pozbawiony praw kombatanckich i wojskowej emerytury przez rząd brytyjski. Pracował jako barman w hotelu Learmonth, aby się utrzymać. Ja zacząłem pracować na budowie. Później przybyły polskie kobiety wyzwolone przez nasze dywizje z Niemiec.

MB: Z Powstania Warszawskiego? Z obozu w Oberlangen?

EN: Tak, wszystkie! Generał Maczek je wyzwolił. Pracowałem w Londynie, niedaleko Wembley, mieszkając na Ealingu. Z Ealingu jeździłem w sobotnie i niedzielne wieczory na zabawy. Wszędzie było wesoło dzięki Polakom. Bez nas nie byłoby zabawy. Tam poznałem żonę. Pobraliśmy się, mieliśmy dwoje dzieci. Kupiliśmy mały domek w Kingston, gdzie mieszkam od 70 lat!

MB: Jaki ma Pan obecnie stopień wojskowy?

EN: W zeszłym roku w Bredzie, w sekrecie, awansowano mnie na kapitana. Zawieziono mnie do pięknego pałacu z czerwonym dywanem. Przyjechała pani konsul, było Wojsko Polskie z orkiestrą, wielu generałów i attaché obrony pułkownik Rafał Nowak, który teraz jest w Londynie.

MB: Gratulujemy i dziękujemy za te wspaniałe wspomnienia. Jakie ma Pan plany?

EN: Podobno jestem ostatnim żyjącym żołnierzem generała Maczka. Zapraszają mnie na wiele uroczystości. Wróciłem właśnie ze Szkocji, a 4 września jadę na obchody operacji Market Garden.

MB: Bardzo dziękujemy za wywiad. To ogromny zaszczyt, że dzieli się Pan swoimi wspomnieniami z naszymi czytelnikami. To wyjątkowa okazja, by zetknąć się z żywą historią i poczuć więź z pokoleniem, które walczyło o wolność.

 

Rozmawiała: Maria Byczynski

Zdjęcia: prywatne archiwum Eugeniusza Niedzielskiego, British Poles

 

Zobacz również