Kto zdradził Polskę w czasie II wojny światowej?

Jest dla mnie niesamowite to, że w Polsce ze zdradą w czasie II Wojny Światowej utożsamiany jest niemal wyłącznie brytyjski premier Winston Churchill.

Tymczasem człowiek ze zdjęcia we wszystkich rozważaniach o zdradzie pozostaje gdzieś na uboczu, przemyka chyłkiem na swoim wózku, traktowany wyraźnie ulgowo. W rzeczywistości prezydent USA, Franklin Delano Roosevelt, mający do dziś swoje ulice w Polsce (!), w czasie II WŚ wielokrotnie szkodził Polsce na rozmaite sposoby.

Już w maju 1942 r. oświadczył zastępcy sekretarza stanu, Adolphowi Berle’owi, że jest gotów odstąpić Sowietom wschodnie tereny Polski. Potwierdził to w Teheranie w listopadzie 1943 r., prosząc jednak Stalina o dyskrecję, bo szykował się do walki o kolejną kadencję.

Osobiście włączył się w sprawę zatajania mordu polskich oficerów w Katyniu, choć doskonale znał prawdę. Gdy jego współpracownik George H. Earle sporządził raport i zagroził ujawnieniem prawdy, Roosevelt zesłał go na placówkę na Samoa na Pacyfiku i odciął od informacji.

Utrudniał rekrutację Polaków polskiego pochodzenia do Polskich Sił Zbrojnych i ograniczał dla Polski wsparcie Lend-Lease (którego ta otrzymała mniej, niż Peru, Chile, czy Arabia Saudyjska).

Mimo przyjmowania dwóch polskich premierów – Władysława Sikorskiego i Stanisława Mikołajczyka – nigdy nie wyraził zgody na zawarcie dwustronnej umowy dot. stosunków w trakcie i po wojnie. Jego ludzie w Hollywood osobiście nadzorowali produkcję skrajnie sowietofilskich i antypolskich filmów, oczerniając Polskę i Polaków na równi z nazistowską propagandą.

Odmawiał wspierania Armii Krajowej. Po wielu naciskach ze strony Churchilla zgodził się uznać AK za formację sprzymierzoną dopiero 30 sierpnia 1944 r., po miesiącu (!) Powstania, pozwalając Niemcom bezkarnie mordować jej żołnierzy. A i to ograniczał tylko do tych walczących w Warszawie, by Stalin mógł dalej prześladować AK. Wsparcie ze zrzutami dla Warszawy wysłał dopiero 18 września 1944 r., po 48 dniach Powstania, też po naciskach Churchilla.

Oszukał Polonię USA i jej lidera, Karola Rozmarka, którego przyjął po trzech miesiącach oczekiwania po tym, gdy ten zaczął rozmawiać z jego rywalem do prezydentury, Thomasem Deweyem. Przyjął Rozmarka 11 października 1943 r. na tle wielkiej mapy Polski z przedwojennymi granicami i kłamał, mówiąc, że będzie walczył o przedwojenny kształt Polski.

Popierał działania NKWD wymierzone w Armię Krajową i Narodowe Siły Zbrojne na tyłach Armii Czerwonej „w celu zapewnienia bezpieczeństwa”, dając przyzwolenie na mordy, uwięzienia i deportacje polskich żołnierzy.

Zwalczał koncepcję desantu na Bałkanach, bo nie życzył sobie tego Stalin, chociaż Churchill wskazywał, że Węgry i Rumunia chcą przejść na stronę Aliantów. Pod jego naciskiem polski wywiad zakończył operację „Trójnóg” – potajemne rozmowy z władzami państw Osi o zmianę stron. Oddał tym samym bez walki Europę Środkową.

Ignorował kompletnie doniesienia o Holokauście na Żydach. Raport Jana Karskiego – którego przyjął po miesiącu oczekiwania 28 lipca 1943 r. – po przeczytaniu utajnił. Kompletnie też zignorował pomoc dla Żydów podczas konferencji na Bermudach w kwietniu 1943 r., gdy SS paliło warszawskie getto. Uznawał, że Holocaust pomaga Aliantom, bo rozprasza niemiecki wysiłek wojenny.

W Jałcie jego stosunek do Polski streszczał się do lekceważącego zdania: „Polska była źródłem kłopotów od przeszło pięciuset lat”. W zamian za ustępstwa w Europie Środkowej, wybłagał Stalina o udział w wojnie w Azji. Oczywiście oferując mu zyski terytorialne i tony zaopatrzenia dla sowieckiej floty. Co było swoją drogą koszmarnym błędem, który zemścił się na Amerykanach już niebawem. Pomógł on bowiem zainstalować komunistyczne reżimy w Chinach, Korei i Wietnamie, które już niebawem zaczęły zabijać Amerykanów. Problem, jaki wówczas wytworzył, USA musiały zwalczać przez następnych 40 lat. Kosztem żyć tysięcy Amerykanów.

Zdradzając Polskę w Teheranie i Jałcie naruszył postanowienia Karty Atlantyckiej – jedynego aktu wiążącego wszystkich Aliantów – której sam był autorem.

Nie jest przypadkiem, że w okresie PRL doczekał się swoich ulic w Polsce.

Sądzę, że te zarzuty do Churchilla przy tym o m. in. paradę zwycięstwa w Londynie i „zabranie” polskiego złota są przy tym śmieszne. Tym bardziej, że Churchill nie miał z tymi kwestiami nic wspólnego, bo nie był wówczas nawet premierem.

Ktoś powie – polityka. Jasne, jeśli „polityka”, to proponuję przestać robić z II WŚ „walkę dobra ze złem” rodem z filmów Marvela i mówić wprost, że była to wojna interesów, a jakieś bajki o demokracji, prawach człowieka, wolności – nikogo nie obchodziły. I że obie strony miały u siebie masowych ludobójców.

 

 

Andrzej Matowski, II wojna w kolorze

Zdjęcie: AP Photo

 

 

Zobacz również