Joanna Moro to jedna z najbardziej popularnych i rozpoznawalnych polskich aktorek filmowych. Jak sama mówi, przyjeżdża wkrótce do Londynu ze swoim recitalem piosenek „Ja w podróży”, gdzie widzowie „zostaną przeniesieni w świat muzyki i poezji najwyższej próby, która pozostanie w ich sercach na długo. Będzie trochę śmiechu, trochę łez, jak to w życiu, usłyszymy dobrze znane utwory Osieckiej, Młynarskiego, Grechuty, Korcza.”
British Poles, Maria Byczynski: Witam Cię Joanno! Ogromnie się cieszę, że mogę z Tobą rozmawiać jeszcze przed Twoim występem w Londynie. Nasi czytelnicy na pewno dobrze Cię znają, ale jestem przekonana, że chcieliby dowiedzieć się trochę więcej szczegółów dotyczących Twojego życia. Czy powiesz nam kim Ty się czujesz? Bardziej aktorką czy wokalistką?
Joanna Moro: Ja czuję się przede wszystkim aktorką i zajmuję się piosenką aktorską. Mam największą satysfakcję, gdy występuję na scenie i udaje mi się nawiązać kontakt z widzami. Jestem sobą, nie staram się na nikogo kreować, nigdy nie jestem sztuczna i moi widzowie to czują.
MB: Wiem, że się urodziłaś w Wilnie, w polskiej rodzinie i miałaś chyba 19 lat jak się przeprowadziłaś do Polski? Co Tobą kierowało?
JM: Nawet wcześniej. Poszłam do szkoły jak miałam 6 lat. Jak skończyłam szkołę to przyjechałam na studia, nawet chyba nie miałam ukończonych 18 lat.
MB: I to już miało być tak na zawsze? Przeprowadzka, by odnaleźć swoje korzenie? Czy tymczasowo?
JM: Ja głównie wyjechałam ze względu na niedobrą sytuację rodzinną w domu. Niestety, pochodzę z rodziny nałogowej i po prostu nie chciałam w tym dłużej tkwić. Powrotu za bardzo nie miałam…
MB: Twój język polski jest perfekcyjny. Czemu to zawdzięczasz?
JM: Uczęszczałam do polskiej szkoły. Edukacja była na bardzo wysokim poziomie. Chodziłam do Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. W domu też mówiliśmy wyłącznie po polsku. Moja rodzina mieszka na tych terenach od pokoleń. Jak granice się zmieniły po wojnie, to część rodziny wyjechała do Polski, a część została. Moja rodzina została, ale dzięki temu poznałam język i kulturę litewską. I bardzo to cenię. Litwa jest bardziej skandynawska, Polska słowiańska – także mam 2 odmienne, dopełniające się domy.
MB: Czy powiesz nam coś o swoich pasjach? Jak czytałam to jesteś niezwykle wszechstronna. Morsujesz, uprawiasz triathlon?
JM: Tak, ale to się wszystko łączy. Ja po prostu jestem bardzo aktywna, mam pewnie jakieś ADHD, choć niezdiagnozowane (śmiech). Lubię podejmować wyzwania. W triathlonie występowałam jako ambasadorka, bo chciałam wykorzystać swoją popularność, by promować wartościowe treści. I staram się być w tym konsekwentna, nie robię nic na pokaz. Jak zabrałam się za morsowanie, to mówiłam o tym, pokazywałam a nie tylko robiłam to w zaciszu domowym. Codziennie wskakuję do lodowatej wody w beczce i tak zaczynam dzień. Sport leczy wiele dzisiejszych chorób cywilizacyjnych, na przykład depresję, przewlekły stres, bezsenność czy wypalenie, dlatego o tym mówię.
MB: Widziałam gdzieś na internecie, jak w czasie programu telewizyjnego wskoczyłaś do wanny pełnej lodu? Jakie wrażenie to wywarło?
JM: Na wszystkich olbrzymie, a na mnie niespecjalnie. Jestem przyzwyczajona do tego. To samo z triathlonem. Zostałam zaproszona do wzięcia udziału i nie wiedziałam, czy dam radę. Postanowiłam spróbować. Mam 3 dzieci, pracuję, nie jestem jakąś bohaterką, ale dałam radę! Nie chodzi mi o bicie jakiś rekordów. Chcę po prostu być zdrowa, dawać dobry przykład i pokazywać, że warto – bo można.
MB: Jakie są dystanse na triathlonie?
JM: W Morzy Bałtyckim przepłynęłam, wśród fal i prądów, 1 kilometr i 500 metrów. W życiu tyle nie przepłynęłam! Potem się jedzie na rowerze 45 kilometrów. Miałam rower szosowy, wąskie siedzonko, wpinane pedały. Nie było lekko. I potem jest 10 kilometrów biegu.
MB: Gratulacje! To naprawdę imponujące. A potem potrafisz się przenieść na scenę! Zdradź naszym czytelnikom jaki występ zaprezentujesz swoim widzom w Londynie?
JM: To będzie mój recital „Ja z podróży”. Zawsze staram się dobrać repertuar do miejsca, w który występuję. A jak Londyn to musi być Hemar! Oprócz tego będą dobrze znane piosenki z repertuaru Jantar, Osieckiej, German, Grechuty, Korcza, Turnaua. Żybyśmy mieli co wspólnie powspominać. Bo tak naprawdę to od publiczności zależy, czy ten wieczór będzie udany! Zapraszam już teraz do Ogniska, są 2 przedstawienia w sobotę 26 i niedzielę 27 kwietnia.
MB: Czujemy się zaproszeni. Bardzo dziękuję za wywiad i do zobaczenia w Londynie!
JM: Dziękuję i do zobaczenia!
Rozmawiała; Maria Byczynski
Zdjęcia: Instagram Joanny Moro
Od redakcji: Joanna Moro wystąpi dwukrotnie w Ognisku Polskim. Recital został zorganizowany przez Maję Lewis. Bilety można kupić tutaj.