Bój pod Głożynami, Bożą Górą i bitwa pod Brzeźcami – Nieznane starcia polskich wojsk z niemieckim najeźdźcą 1 września 1939 roku

Tomasz Muskus, badacz historii z Londynu, odkrywa nieznane epizody niemieckiego ataku na Polskę 1 września 1939 roku. Niemieccy dowódcy, po walkach z Polakami, ukryli fakt dużych strat w swoich w raportach składanych do Berlina.
Mapa województwa śląskiego z 1939 roku
1 września 1939 roku na ziemię rybnicką i wodzisławską wyszedł atak niemieckiej 5. Dywizji Pancernej. W skład dywizji wchodziła 8. brygada pancerna (Panzer-Brigade 8) z Żagania pod dowództwem pułkownika Johannesa Haardego złożona z 15. i 31. pułku pancernego. Sztab dywizji podzielił formację na trzy kierunki uderzenia, akcja odbyła się pod kryptonimem „Verpflegungeempfang durchgefuhrt” („przeprowadzono zaprowiantowanie”).

Kolumna B w której skład wchodził 15. pułk pancerny pod dowództwem pułkownika Johannesa Streicha ruszyła od Rud na Rybnik. Kolumna środkowa pod dowództwem Pułkownika Waltera Schuckelta z 31. pułku pancernego wyruszyła z Górek Śląskich (Waldeck) najszybciej, bo już po godzinie 3 w nocy trasą omijającą miasta i możliwe polskie placówki obronne. Grupa przekroczyła granicę między Suminą a Bogunicami, dalej kierując się na linii Lyski – Radoszowy – Głożyny – Marklowice – Połomia – Warszowice. W jej skład wchodziło około 30 czołgów. Trzecią grupą była Kolumna A, której szlak prowadził z Raciborza na Pszów – Wodzisław – Jastrzębie – Pawłowice. W kolumnie tej znajdował się dowódca 8. brygady pancernej pułkownik Johannes Haarde, który miał w składzie 8. dywizjon rozpoznawczy (Aufklärungsabteilung).

Mapa z archiwum we Freiburgu. Własność: Henryk Postawka

Bój pod Głożynami i niezwykła historia porucznika Kupfera

Trasa środkowej kolumny przebiegała od Bogunic i Suminy w kierunku Radoszow w pobliżu Rybnika i Rydułtów. W Rydułtowach stacjonował oddział wartowniczy pod dowództwem porucznika Tadeusza Kupfera z 20. pułku piechoty Ziemi Krakowskiej, który po wysadzeniu strategicznego tunelu kolejowego w Rydułtowach po godzinie 4 rano obrał drogę ewakuacji wzdłuż torów kolejowych w kierunku Radoszów, gdzie zauważono niemieckie czołówki kolumny środkowej płk. Schuckelta.

Kupfer postanowiał odbić w kierunku Wodzisławia, a na Głożynach (obecnie dzielnica Radlina) doszło do jednej z pierwszych w tej wojnie krwawej potyczki polskiej armii z siłami niemieckimi. Z por. Kupferem wiąże się wręcz niezwykła historia. Przez 30 lat uważano, że zginął w trakcie walk polskich żołnierzy z przeważającymi siłami Wehrmachtu na Głożynach. Wzmianka o jego śmierci znalazła się w zarysie działań bojowych 20. pułku piechoty Ziemi Krakowskiej. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojskowego Virtuti Militari. Po 30 latach okazało się, że… przeżył w nadzwyczajnych okolicznościach.

Pułkownik Walter Schuckelt (pierwszy z prawej), dowódca kolumny środkowej po boju na Głożynach przerwa na papierosa. Zdjęcie zrobione na obecnej ulicy Bolesława Chrobrego w Wodzisławiu, Radlin II Bagienko

Polscy żołnierze przed ogniem z niemieckich karabinów maszynowych i czołgów schowali się w zabudowaniach. Por. Kupfer we wspomnieniach pisał, że mieli po 40 sztuk amunicji (plut. podch. Dobesz wspominał jeszcze o granatach zaczepnych). Nie mogli tym zrobić krzywdy czołgom, ale nie mieli zamiaru złożyć broni. Polacy strzelali najpierw z zabudowań, a później z zewnątrz. Wehrmacht notował straty, ale powoli otaczał polskie siły. Walka ustała, kiedy Polakom skończyła się amunicja. Po zakończeniu potyczki Niemcy fotografowali jeńców i wysłali depesze informujące o zdobyciu po ciężkich bojach „twierdzy Głożyny”. Jednak obrońcy nie mieli tam żadnych przygotowanych stanowisk, nie było też tam żadnej twierdzy, tylko doraźna linia obrony. W tym starciu zginęło sześciu polskich żołnierzy i były to jedne z pierwszych ofiar II wojny światowej. Z analizy dokumentów wynika, że pułkownik Schuckelt nie spodziewał się na tej drodze oddziałów polskich.

Przez lata sądzono, że por. Tadeusz Kupfer odebrał sobie życie na Głożynach. Po walce na wzgórzu Niemcy znaleźli tylko jego zakrwawiony płaszcz. Sam Kupfer o swojej śmierci… dowiedział się z „Gazety Krakowskiej” i to w wydaniu z 1969 roku! Rok później na łamach tej samej gazety sam zainteresowany relacjonował to, co wydarzyło się w 1939 roku w Rydułtowach i Głożynach.

We wspomnieniach pisał o wysadzeniu tunelu, wycofaniu z Rydułtów oraz o swoim beznadziejnym położeniu w trakcie tej potyczki na Głożynach.  – Z mojej czołówki na wzgórzu wszyscy zostali zabici lub ranni. Zobaczyłem naokoło czołgi. Nie było możliwości obrony. Zostawało albo poddanie się, albo dać rozkaz… „Do modlitwy”. A że w podchorążówce uczono mnie o honorze oficera, postanowiłem nie poddać się i strzeliłem w serce – wydrukowała jego wspomnienia „Gazeta Krakowska” w 1970 roku.

Oficera przetransportowano do szpitala w Rydułtowach. Jak się później okazało, kula odbiła się od żebra i ominęła serce o milimetry. Operujący go chirurg dr Nitoń twierdził, że „kula przeszła w chwili skurczu serca i dlatego strzał nie był śmiertelny”. W Rydułtowach był już znany jako oficer warty tunelu. Jego tożsamość udało się utrzymać w tajemnicy.

– Po operacji, gdy kuli jeszcze nie znaleziono, przyszedł do mnie proboszcz z ostatnim sakramentem, byłem już przytomny, to mu powiedziałem, że nie jestem katolikiem, ale by pamiętał, że gdy znowu będzie wolna Polska, to myśmy też za nią krew przelewali – wspominał sytuację Kupfer w liście do Jana Delowicza w 1989 roku.

Kupfer wraz z innymi zatrzymanymi został później przewieziony do Rybnika, skąd udało mu się zbiec. Ostatecznie znalazł się w jednym z obozów koncentracyjnych na Zachodzie, gdzie w kwietniu 1945 roku doczekał się wyzwolenia. Następnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie żył pod imieniem Ted Tadeusz Larys. Zmarł w 1991 roku.

Niemiecki książę zginął pod Bożą Górą. Jego przodek służył królowi Jagielle

Kolumna A podążała swoją trasą nie napotykając punktów obrony. W planach polskiej obrony na tym kierunku niemieckiego natarcia w Wodzisławiu miał przebywać szwadron krakusów pod dowództwem rotmistrza Słuszko -Ciapińskiego. Niestety, został zmobilizowany zbyt późno, bo dopiero 24 sierpnia i nie udało mu się dotrzeć na miejsce.

Po wkroczeniu Wehrmachtu do Wodzisławia niemieccy mieszkańcy tego miasta witali gorąco armię III Rzeszy. Następnie podekscytowani żołnierze wyruszyli dalej w kierunku Pszczyny. Nie wiedzieli jeszcze, że na drodze z Wodzisławia do Jastrzębia na mostku na Szotkówkce w Mszanie przywita ich ogniem z pozycji obronnych na Bożej Górze kawaleria dywizyjna 6. Dywizji Piechoty 3. szwadronu 3. pułku ułanów stanowiąca Oddział Wydzielony Wodzisław pod dowództwem rotmistrza Ottona Zygmunta Ejsymonta.
Boża Góra. Płonący wrak niemieckiego samochodu dowodzenia

Rankiem po godzinie 4 rano rotmistrz Ejsymont zarządził zbiórkę szwadronu i postanowił wysłać patrole w kilku kierunkach. Jako pierwszy wyruszył patrol ppor. Maksymiliana Lohmana w celu nawiązania łączności z 3 batalionem 3 Pułku  Strzelców Podhalańskich w Boguminie. Patrol ten został zaatakowany przez niemieckie wozy rozpoznawcze w okolicach linia Łazisk – Wierzniowice. W wyniku starcia poległ ułan żydowskiego pochodzenia Mojselewicz. Patrolujący po potyczce z Niemcami nie wrócili już na odcinek obronny na Bożej Górze. Również 3.batalion 3PSP wycofał się na lini Godów – Gołkowice – Pruchna – Drogomyśl. Drugi patrol por. Prauzińskiego wyruszył w kierunku Wodzisławia. W kolonii Pustki został zaatakowany przez niemieckie pojazdy. W starciu poległ kapral Gładki.

Po godz. 6 rotmistrz Ejsymont otrzymał informację o zbliżających się niemieckich pojazdach. Obserwował ruch pojazdów zbliżających się do mostku na Szotkówce przez lornetkę. W momencie wjazdu ośmiokołowego wozu dowodzenia Panzerspahwagen SD Kfz 232 na mostek rozkazał otworzyć ogień z działka przeciwpancernego Bofors wz. 1936. Pojazd został trafiony w bok. Stanął w płomieniach. W wozie zginął adiutant dowódcy 8. brygady kapitan Alexander Von Frankenberg z rodziny niemieckich arystokratów, której jeden z przodków – Konrad Frankenberg był bardzo związany z Polska oraz królem Władysławem Jagiełło (należał do wąskiego grona najważniejszych dostojników w Królestwie Polskim). Drugą ofiarą w wozie dowodzenia był jego kierowca.

Dowódca pułkownik Johannes Harde został bardzo ciężko ranny. Jednak udało mu się wydostać z płonącego pojazdu. Później niemieckie dowództwo ukryje ten fakt w relacji tego zdarzenia. Po latach we wspomnieniach żołnierzy Wehrmachtu określano, że ta grupa w tym miejscu przeszła chrzest bojowy.

Po zaskoczeniu i stracie samochodu Niemcy rzucili do wsparcia 1. pluton. Widząc, że pomoc pierwszego plutonu jest niewystarczająca wprowadzono do akcji 13. Pułk Strzelców Zmotoryzowanych. Niemieckie natarcie załamało się w ogniu polskich „cekaemów” i „erkaemów”. Niemcy zostali zmuszeni użyć artylerii. W zaistniałej sytuacji rotmistrz Ejsymont wycofał się z Bożej Góry w kierunku Bzia, pozostawiając tylko dowódcę plutonu ppor. Krzywickiego z kilkoma zwiadowcami. Niemcy po ostrzelaniu polskich pozycji rzucili do ataku czołgi. Niespodziewanie dla wroga pierwszy zostaje trafiony czołg najnowszej generacji Panzer IV, co powoduje u Niemców szok oraz chaos. To pozwoliło zatrzymać kolumnę. Niemcy po przerwie ruszyli w kierunku Pszczyny. W Pawłowicach natrafili na tankietki TK 3 z I plutonu z 51. Kompanii Czołgów rozpoznawczych pod dowództwem kpt. Kazimierza Poletyłło, które zostały wysłane do wsparcia obrońców Bożej Góry. To po raz kolejny pozwoliło na jakiś czas zatrzymać marsz niemieckiej kolumny.

Prawdopodobnie Niemcy sądzili, że przeciw nim wyszła 10. Brygada Kawalerii – pewnie dlatego, iż podczas przygotowań ofensywy nie wykluczali jej użycia przez Polaków na tym odcinku. W tej walce Wehrmacht zdobył dwie polskie tankietki.

Bitwa pod Bożą Górą została upamiętniona. Imieniem jej obrońców nazwano rondo na granicy Mszany i Jastrzębia-Zdroju, niedaleko węzła autostrady A1.

Heroiczna walka polskich obrońców pod Brzeźcami

Niemiecka mapa marszu 13. Pułku Strzelców Zmotoryzowanych. Na mapie widnieje zaznaczone miejsce walki w bitwie pod Brzeźcami
Najszybciej z całego zgrupowania wyruszyła kolumna płk. Schuckelta. Grupa ta miała na celu ominięcie rozpoznanych przez wywiad miejsc polskiego oporu. Poruszała się bocznymi drogami. Mimo to do pierwszego spotkania polskich obrońców doszło już o 3.14 w nocy, a następnie we wspomnianej wcześniej potyczce w Głożynach. Schuckelt po otrzymaniu informacji o rannym dowódcy 8. Brygady Pancernej pułkowniku Hardym objął dowództwo. Już o godzinie 9:00 Schuckelt melduje się Warszowicach, a następnie w Mizerowowie, skąd o godzinie 9:40 mając do dyspozycji ok. 30 czołgów i nie czekając na wsparcie reszty kolumn B i A postanowił uderzyć na Brzeźce. Do pierwszego ataku rzucił kilka czołgów.

Niemcy stracili trzy czołgi wraz z załogami. Na miejscowym cmentarzu w Brzeźcach pochowani zostali m. in. Karl Zimmermann, Karl Richter, Kottermann Gerard z trzeciej kompanii 31. pułku pancernego. Po niepowodzeniu ataku ocalałe czołgi wycofały się do lasu Czarne Doły, skąd wyprowadziły drugi atak o godzinie 10:25. Tym razem czołgi wroga wdarły się do Brzeźc ale nie udało im się odnaleźć i unieszkodliwić polskich stanowisk pierwszej, drugiej i trzeciej baterii 6. Pułku Artylerii Lekkiej oraz dział boforsa 3. batalionu 20. pułku piechoty Ziemi Krakowskiej. Po stracie kolejnych kilku czołgów Niemcy ponownie wycofali się w stronę lasu Czarne Doły. Od godziny 11 do 14 trwała przerwa pomiędzy polsko-niemieckimi walkami. To właśnie wtedy podporucznik Roman Scholl z 20. pułku piechoty Ziemi Krakowskiej wraz kilkoma żołnierzami udał się na rozpoznanie niemieckich pozycji. W tym czasie dowódca 8. Brygady Pancernej pułkownik Schuckelt jadący motorem wpadł w ręce polskich żołnierzy. W starciu zginął kierowca motocykla i żołnierz jadący na tylnym siodełku.

Polscy żołnierze zdobyli torbę oficerską z mapami i rozkazami, z których uzyskali informację, że atakuje ich 31. pułk pancerny i 13. pułk strzelców zmotoryzowanych. Tę ważną wiadomość informującą kto atakuje na tym odcinku wysłano wieczornym telegramem do Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (telegram wysłał szef sztabu – płk dypl. Stanisław Wiloch, I oficer sztabu generała do prac przy GISZ).

Oficjalnie płk. Schuckelt został uznany za zaginionego w dniu 1 września 1939 roku. Jednak do swoich żołnierzy wrócił już następnego dnia. Jak to się stało? Uciekł z polskiej niewoli? Niestety, do dziś brak szczegółowej informacji, jak udało mu się opuścić niewolę. Wiadomo jednak, że 1 września po stracie swojego dowódcy w niemieckim pułku panował chaos. Próbował to uporządkować pułkownik Vollrath Lübbe (wówczas jedyny niemiecki dowódca na miejscu), który po przejęciu dowództwa zdecydował ponowić atak na polskie pozycje. Trzecie natarcie tego dnia zakończyło się największymi stratami.

W swoich powojennych relacjach porucznik Julian Krzewicki opisał unieszkodliwienie 20 niemieckich czołgów, a on sam zniszczył ich 9. Jednak w wieczornym telegramie zbiorczym – relacjonującym przebieg walk – podkreślono, że pod Brzeźcami zniszczono 30 czołgów wroga. Z tego wynika, że ta blokada okazała się bardzo skuteczna, co opóźniło kolumnę B na kierunku Rybnik – Żory – Suszec – Brzeźce oraz kolumnę A na kierunku Pszów – Wodzisław – Jastrzębie- Pawłowice- Brzeźce. Dzięki heroicznej walce polskich żołnierzy Niemcom nie udało się zdobyć pozycji, jakie planowali zająć 1 września (to również pozwoliło 6. dywizji piechoty dotrzeć na pozycje pszczyńskie). Do tego 31. pułk pancerny Wehrmachtu stracił dwóch dowódców oraz 10 procent stanu czołgów. Żołnierze III Rzeszy nie spodziewali się tak wielkiej determinacji polskich obrońców. Zapewne dlatego dowództwo niemieckie ukryło straty z 1 września w swoich w meldunkach. O tych wydarzeniach nie wspominali też niemieccy historycy po wojnie. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, kto zginął na tych odcinkach i gdzie wszyscy zostali pochowani (część mogił znajdowało się na cmentarzu w Brzeźcach).

Niestety, sukces polskich obrońców został zaprzepaszczony późnym wieczorem, kiedy nadszedł rozkaz o wycofaniu się z tych pozycji, w celu ominięcia okrążenia.

Pułkownik Walter Schuckelt przeżył wojnę. Co ciekawe, żył jeszcze długo, ale nigdy nie opowiedział oraz  nie opisał tego, co wydarzyło się pod Brzeźcami. W niemieckich archiwach również brakuje relacji na temat działań 31. pułku pancernego z dnia 1 września 1939 r. Z kolei podporucznik Roman Scholl za swoje dzielne zasługi został odznaczony po wojnie krzyżem Srebrnym Orderu Wojskowego Virtuti Militari za waleczną postawę we wrześniu 1939 roku pod Brzeźcami.

Telegram analizowany przez Tomasza Muskusa
Telegram analizowany przez Tomasza Muskusa Fot. Tomasz Muskus

Po 2,5 roku po odkryciu przeze mnie telegramów Armii Kraków (informujących o wybuchu wojny) ustaliłem, że grupa 30 czołgów z pierwszego telegramu i zniszczone 30 czołgów na końcu drugiego telegramu to ta sama grupa (telegram powyżej). Dzięki temu udało się również rozwiązać tajemnicę, który niemiecki książę zginął pod Bożą Górą. Bowiem przez lata krążyły nieprawdziwe opowieści o tym, że był to książę raciborski Wiktor IV Albrecht. Po tylu latach udało się również odnaleźć zdjęcia z boju pod Bożą Góra (post autora ze zdjęciami powyżej).

Ten artykuł dedykuję wszystkim dzielnym, walecznym oraz zapomnianym żołnierzom wojny obronnej 1939 roku. Jednocześnie serdecznie dziękuję za okazaną pomoc Janowi Delowiczowi, Robertowi Kolbergowi, Piotrowi Słupczyńskiemu, Andrzejowi Sierszulskiemu, Marcinowi Boratynowi, Henrykowi Postawce, Krzysztofowi Neściorowi, Józefowi Spekowi oraz Piotrowi Hojce.

Autorem artykułu jest Tomasz Muskus, który pochodzi z Wodzisławia Śląskiego. Jest regionalistą i badaczem historii. Badając archiwa skupia się na tematyce związanej z II wojną światową.

Zdjęcia: prywatne archiwum Tomasza Muskusa

Zobacz również