Portal British Poles miał ogromny zaszczyt porozmawiać z Panem Łukaszem Koczocikiem, który stanął w obronie niewinnych osób w trakcie islamskiego zamachu terrorystycznego na London Bridge w 2019 roku. Podczas ataku Pan Łukasz został ranny.
Przyczynkiem do naszej rozmowy jest kolejna nagroda za odwagę jaką tym razem Pan Łukasz otrzymał 14 października 2024 roku od czytelników dziennika The Times w wyniku głosowania, po rekomendacji Royal Humane Society. Rok temu Pan Łukasz został odznaczony Medalem Królowej za Odwagę, ostatnim medalem zatwierdzany przez Elżbietę II.
Tomasz Modrzejewski, British Poles: Przede wszystkim chciałem zapytać jak czuje się Pan po tym zdarzeniu, było ono przecież nie tylko ogromnym stresem dla Pana ale został Pan w jego wyniku fizycznie ranny?
Łukasz Koczocik: Tak, dzisiaj mogę powiedzieć że jest już w porządku. Natomiast okres pół roku, do roku po tym zdarzeniu… no nie było fajnie. Teraz już wszystko jest dobrze, minęło 4 lata od tamtego zdarzenia i całe szczęście wszystko wróciło do normy.
TM: Czy uważa Pan że w takiej sytuacji warto poświęcić się i stanąć w obronie osób wokół Pana czy należało to głęboko przemyśleć? Dla niektórych taka heroiczna postawa może być dylematem moralnym.
ŁK: Nie uważam, że zachodzi w takiej sytuacji jakikolwiek konflikt moralny, to oczywiście jest odpowiedzialność indywidualna każdego człowieka. Sądzę, że ludzie powinni zrobić cokolwiek żeby przeciwdziałać takiej sytuacji.
TM: Mówiąc o wydarzeniach aktualnych – czy odebrał Pan już nagrodę na bazie rekomendacji Royal Humane Society, przyznaną Panu przez czytelników The Times? Jakie są pana wrażenia po tym wydarzeniu?
ŁK: Jestem tym zaskoczony. Jestem zaskoczony, bo widziałem tak wielu ludzi nominowanych do tej nagrody, ich życiorysy… Royal Humane Society to organizacja, która specjalizuje się od około 200 lat w znajdowaniu ludzi, którzy zrobili coś niezwykłego ratując życie innych. Kiedy czytałem historię innych nominowanych do tej nagrody… nie mogłem uwierzyć, że czytelnicy wybrali akurat mnie, bo inne historie były naprawdę niesamowite.
TM: Chciałbym jeszcze zapytać jak długo mieszka Pan już w Wielkiej Brytanii?
ŁK: Mieszkam w UK już 20 lat i przyjechałem tutaj wraz z pierwszą falą emigracji po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
TM: Skąd przyjechał Pan do Wielkiej Brytanii?
ŁK: Z Wrocławia.
TM: Czy to zdarzenie wpłynęło na Pana codzienne życie w UK od strony doświadczenia obywatelskiego? Można powiedzieć, że stając w obronie obcych ludzi czy swoich kolegów z pracy wykonał Pan obowiązek w jego najwyższej wyobrażalnej formie.
ŁK: Nie sądzę aby wpłynęło w sposób zasadniczny, chyba nie. To trochę połaskotało moje ego [śmiech], ale może źle się wysławiam… ja po prostu czuję wciąż zaskoczenie tą sytuacją. Często zastanawiałem się nad tym czy zrobiłem dobrze czy źle. Otrzymanie takiej nagrody utwierdza mnie w przekonaniu, że to była jednak dobra decyzja, że nie popełniłem błędu.
TM: Jak wyglądała Pana rzeczywistość po tych zdarzeniach i odebraniu przyznanych wyróżnień?
ŁK: Teraz, całe szczęście, wszystko już ucichło wokół mojej osoby. Muszę przyznać, że na początku, bezpośrednio po tym zdarzeniu to było bardzo niefajne. Czułem się osaczony przez media i nie byłem w stanie podejmować z nimi rozmowy. Teraz jest już w porzśdku.
TM: Rozumiem, że zainteresowanie mediów skupiało się wtedy na tym, kto stanął do walki z kłem narwala a kto z ceremonialną piką?
ŁK: Tak, chociaż niestety jednocześnie do mediów wyciekły też imiona osób z którymi pracowałem, wkraczało to w ich prywatność. Po tym nie miałem ochoty rozmawiać z nikim na ten temat.
TM: Musiał Pan zatem stanąć wtedy w obronie swojego życia prywatnego i jak wnioskuję z naszej rozmowy, własnej skromności?
ŁK:…Hmm. Nie miałem wtedy ochoty o tym rozmawiać z kimkolwiek. Musiałem sobie to wszystko przemyśleć, przeanalizować. Poświęciłem na to też sporo czasu.
TM: Na koniec chciałbym zapytać jak po tej sytuacji wygląda dla Pana kwestia poczucia bezpieczeństwa codziennego w Wielkiej Brytanii. Czy ma Pan przeświadczenie, że w tych sytuacjach bezpieczeństwo ze względu na np. zmianę procedur jest w większej mierze oparte na reakcji policji a nie heroicznej postawie obywateli?
ŁK: Wie Pan, trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że nie zdajemy sobie sprawy do ilu tego typu sytuacji nie dochodzi dzięki działaniom policji, więc tak naprawdę nie wiem. Czy czuję się zagrożony? Myślę, że nie, jest właściwie tak samo jak wtedy kiedy tutaj przyjechałem. Potrzebny jest zdrowy rozsądek. Nie żyjemy przecież w świecie bajkowym tylko w takim jaki wynika z obecnej sytuacji w wielu miejscach świata.
TM: Dziękuję za rozmowę. Jednocześnie pragnę przekazać gratulacje w imieniu całej społeczności portalu British Poles oraz swoje osobiste wyrazy podziwu, bo trudno przewidzieć jak człowiek zachowałby się w tak niebezpiecznej sytuacji.
ŁK: Dziękuję.
TM: Jako że w przyszłym tygodniu będę we Wrocławiu prześlę Panu zdjęcie Rynku.
ŁK: [śmiech] Dziękuję.
Rozmawiał: Tomasz Modrzejewski
Zdjęcie: X @RoyalHumane